Logo Thing main logo

Ostatnie wpisy

Nota

Kontynuacja dialogu Belgradu i Prisztiny w 2021 roku. Postęp czy porozumienie ad calendas graecas?

12.07.2021

W Brukseli 15 czerwca 2021 roku odbyło się spotkanie prezydenta Serbii Aleksandra Vučicia oraz nowego premiera Kosowa Albina Kurtiego (zmiana władzy nastąpiła w skutek wygranych wyborów przez Kurtiego i jego ugrupowania Vetëvendosje LVV „Samostanowienie” w lutym 2021 roku). Spotkanie zorganizowano z inicjatywy unijnego Wysokiego Przedstawiciela ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Josepha Borella oraz specjalnego wysłannika UE na Bałkanach Miroslava Lajčaka. Celem spotkania była chęć kontynuacji trwającego od lat dialogu politycznego między Belgradem a Prisztiną dotyczącego wzajemnych relacji i ostatecznie rozwiązania kwestii statusu Kosowa. Tym, co odróżniało czerwcowe spotkanie od poprzednich był fakt, że po raz pierwszy spotkali się przywódcy mający niezwykle silne mandaty wyborcze: w wyborach z czerwca 2020 roku Serbska Partia Postępowa Aleksandra Vučicia uzyskała 62% poparcia przy 50% frekwencji. Z kolei, LLV Kurtiego uzyskała prawie 50% poparcia przy 47% frekwencji. Słowem, silni przywódcy z silnymi mandatami. Czy to jednak dobra podstawa do rozwiązania kwestii kosowskiej czy dodatkowy problem, który skomplikuje wzajemne relacje? Tradycyjnie optymistyczni przedstawiciele Unii Europejskiej po spotkaniu oświadczyli, że „uważają za sukces spotkanie obu liderów” oraz, że „nadszedł czas na otwarcie nowego rozdziału we wzajemnych relacjach i normalizację stosunków w drodze do wspólnej europejskiej przyszłości”.Niemniej, otwartym pytaniem pozostaje czy ci politycy autentycznie pragną zakończenia sporu i co „kompromis” czy tzw. „normalizacja stosunków” naprawdę miałyby znaczyć? Słowem, czy format brukselski (unijny) negocjacji może zakończyć się sukcesem?Komentarz:Wydaje się, że kluczową przeszkodą w zakończeniu sporu jest problem konstytucyjny. Zgodnie z konstytucją Republiki Serbii, Kosowo jako prowincja autonomiczna jest jej częścią integralną, natomiast zgodnie z konstytucją Kosowa, Kosowo jest niepodległym i suwerennym państwem. Silne mandaty wyborcze obu przywódców mogą przyspieszyć dokonanie koniecznych zmian konstytucyjnych. Warunkiem koniecznym jednak jest przyspieszenie realizacji podpisanych porozumień od kluczowego znaczenia dla kontynuacji dialogu politycznego: brukselskiego z 2013 roku oraz waszyngtońskiego z 2020 roku. Dotychczasowa realizacja tych porozumień raczej nie napawa optymizmem.Dla przykładu: realizacja zaakceptowanego przez obie strony porozumienia brukselskiego została prawie całkowicie zaniechana głównie przez stronę kosowską. Problemem jest część porozumienia dotycząca osób zaginionych (niechęć do udostępnienia archiwum Kosowskiej Armii Wyzwolenia UÇK międzynarodowym śledczym badającym zbrodnie wojenne na terenie Kosowa) oraz brak woli politycznej do utworzenia Związku Gmin Serbskich (Zajednica Srpskih Opština ZSO). Z drugiej strony, Porozumienie z Waszyngtonu z 2020 roku przewidywało rozwiązania dotyczące wykorzystania i zarządzania jeziorem Gazivode (Stany Zjednoczone niedawno nawet przeprowadziły studium wykonalności). Problemem jednak pozostaje kwestia kontroli nad obejmującym 12 kilometrów kwadratowych jeziorem, albowiem obie strony twierdzą, że powinny sprawować jurysdykcję nad nim. To kwestia strategiczna, ponieważ 1/3 zaopatrzenia Kosowa w wodę i 97% produkcji energii elektrycznej dla Kosowa jest bezpośrednio zależna od jeziora Gazivoda. Toczy się też spór o inne aktywa w Kosowie, a najczęściej wymieniane są Kombinat Górniczo-Hutniczy i Chemiczny „Trepča” oraz aktywa w sektorze energetycznym, których wartość szacowana jest na ponad trzy miliardy euro.Negocjatorzy przyjechali do Brukseli na spotkanie z diametralnie różnymi stanowiskami w kwestii zasad, treści a nawet wyniku dialogu o „normalizacji stosunków” między Belgradem a Prisztiną. Kurti, co prawda, od początku swojego mandatu zapowiadał, że będzie kontynuował rozmowy z Belgradem pod auspicjami UE, ale wygląda na to, że postępy w tym zakresie zależeć będą od presji UE i USA, a Prisztina będzie mniej skłonna do ustępstw wobec Belgradu. Dla premiera Kosowa, wraz z jego wejściem w proces negocjacyjny rozpoczyna się „nowy dialog”, który nie może być kontynuowany na podstawie tego, co zrobiły poprzednie władze w Prisztinie. Kurti powtarza swoje osobiste stanowisko, że rozwiązanie dialogu widzi wyłącznie we wzajemnym uznaniu. Z kolei, dla prezydenta Serbii wzajemne uznanie nie wchodzi w rachubę. Vučić widzi rozwiązanie w kompromisie obejmującym „obronę interesów państwowych i narodowych Serbii i narodu serbskiego”. Priorytetem Vučicia jest utworzenie Związku Gmin Serbskich (Zajednica Srpskih Opština ZSO) na północy Kosowa, co spotkało się z ostrym sprzeciwem Kurtiego twierdzącego, że nie pozwoli, by na terytorium Kosowa tworzyć wspólnoty monoetniczne.Aleksandar Vučić pragnie jednak przedstawiać się jako polityk bardziej skłonny do rozwiązań kompromisowych od Kurtiego, twierdząc w wywiadzie udzielonym Euronews-Serbia 29 czerwca 2021 roku, że: „Potrzebujemy racjonalnego, pragmatycznego podejścia w rozwiązywaniu tego problemu. Potrzebujemy czasu, by zbudować zaufanie między stronami”. Jednocześnie wykluczył możliwość uznania niepodległości Kosowa. I tu koło się zamyka.Przypomnieć jednak należy, że Kurti od samego początku swojego mandatu podkreślał, że chce wykorzystać duże poparcie społeczne przede wszystkim do przeprowadzenia kompleksowych reform wewnętrznych: walka z korupcją, kwestie ekonomiczne oraz odejście od obecnych bardzo liberalnych zasad zarządzania gospodarką. Polityka zagraniczna i normalizacja relacji z Serbią nie będą jego priorytetami. Spotkanie w Brukseli to wyraźnie pokazało.Vučić, z kolei, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zachęty lub groźby ze strony przedstawicieli Unii Europejskiej bądź poszczególnych przywódców europejskich do uznania niepodległości Kosowa w zamian za przyspieszenie procesu akcesyjnego do Unii Europejskiej straciły na wiarygodności. W jednym z wywiadów stwierdził wprost: „(...) w tym sensie uznanie niepodległości Kosowa nie zależy od nas. Macedonia Północna zrobiła wszystko czego od niej wymagano i co? Dlaczego ich nie przyjęto do Unii? To, że Bułgaria czy ktoś inny stoi na przeszkodzie, to są żarty. Oczywistym jest, że nie ma już przyzwolenia na rozszerzenie Unii Europejskiej. Istnieje polityczne zmęczenie przed rozszerzeniem i ja to rozumiem. Może część winny leży po naszej stronie i ja tego nie ukrywam, ale część leży po stronie Unii Europejskiej i oni z tego dobrze zdają sobie sprawę”. Rzeczywiście, istnieją z jednej strony głosy mówiące o tym, że Serbia musi zaakceptować realność i uznać niepodległość Kosowa ponieważ w innym przypadku straci wszystko, z drugiej zaś, że w zamian za uznanie, jako „nagrodę” dostanie członkostwo w Unii Europejskiej. Faktem jest, że odmowa uznania niepodległości Kosowa przez Serbię w pewnym sensie spowalnia jej drogę do członkostwa, ale istnieje dużo poważnych problemów, które musi rozwiązać, aby spełnić kryteria akcesji: zapewnić sprawne rządy prawa, funkcjonalna gospodarka rynkowa, czyste środowisko naturalne itd. Relewantnym pytaniem pozostaje czy nawet po spełnieniu wszystkich wspomnianych kryteriów przez Serbię, Unia Europejska będzie gotowa do przyjęcia nowego członka? Dlatego kwestia Kosowa w Belgradzie nie jest już powiązana sensu stricte z akcesją do Unii Europejskiej.Spotkanie w Brukseli wyraźnie pokazało, że ostateczne rozwiązanie wzajemnych relacji Belgradu z Prisztiną (w tym kwestia statusu Kosowa) zostaje odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Słowem, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest „status quo”, ponieważ obie strony uważają, że w przyszłości uzyskają lepsze porozumienie, czyli obecnie mogą więcej stracić, niż zyskać na kompromisowym rozwiązaniu.

Nota

Czy Porozumienie z Waszyngtonu oznacza nową rzeczywistość geopolityczną dla Serbii?

01.04.2021

Mimo, że "Porozumienie o normalizacji stosunków gospodarczych" między Serbią a Kosowem podpisane w Waszyngtonie 4 września 2020 roku wydaje się skupiać "tylko" na normalizacji więzi ekonomicznych przez ułatwienie dwustronnego handlu między Belgradem a Prištiną, może okazać się geopolitycznie przełomowe dla Serbii. Dlaczego?Serbia znajduje się pod silną presją dyplomatyczną mającą na celu zmianę strategiczną polityki zagranicznej opartej na jej neutralności wojskowej. Fakt, że od marca 2012 roku pozostaje kandydatem do członkostwa w Unii Europejskiej, a od stycznia 2014 roku prowadzi negocjacje akcesyjne również nie sprzyja realizacji tej strategii. Kolejną nie sprzyjającą okolicznością w kontekście bezpieczeństwa geopolitycznego jest otoczenie Serbii. Chorwacja, Węgry, Czarnogóra, Bułgaria, Rumunia, Macedonia Północna to członkowie NATO, a siły wojskowe tego sojuszu obecne są także w Kosowie (KFOR, baza Bondsteel). Z drugiej strony, Serbia jest zarówno członkiem Partnerstwa dla Pokoju (PFP) reformującym swój system wojskowy i bezpieczeństwa zgodnie ze standardami NATO, jednocześnie budując silne więzi z Euroazjatycką Unią Gospodarczą oraz Turcją. Mimo, że ostatnio udało się przyłączyć do Sojuszu Północnoatlantyckiego Czarnogórę (w 2017 roku) i Macedonię Północną (w 2020 roku), dla Stanów Zjednoczonych nowa architektura geopolityczna regionu nie zostanie zakończona bez wzięcia Serbii pod kontrolę. Dlatego w warunkach zauważalnego impasu w procesie rozszerzenia UE, proces integracji bezpieczeństwa (przystąpienia do NATO) zaczął nabierać tempa. Wydaje się, że władze Stanów Zjednoczonych zdają sobie sprawę, że nadszedł czas na geopolityczne ukształtowanie regionu zgodnie z zachodnimi interesami geoekonomicznymi i geopolitycznymi, co ostatecznie ma wyeliminować podobne rosyjskie (również chińskie) interesy w regionie. "Porozumienie o normalizacji stosunków gospodarczych" należy właśnie interpretować w ten sposób.Jednocześnie w Serbii Porozumienie znalazło się w centrum zainteresowania opinii publicznej, ze względu na charakter otwarcie kwestionujący dotychczasowe miejsce i pozycje Rosji i Chin w polityce wewnętrznej i zagranicznej Serbii. Porozumienie przewiduje m.in. dywersyfikację dostaw energii, co wyraźnie narusza strategiczne interesy Rosji w Serbii (i na Bałkanach Zachodnich). Słowem, Serbia jest zmuszona wyrzucić Rosję jako swojego strategicznego partnera z gry o dominację w regionie, ponieważ zobowiązała się do kupowania energii z Zachodu, mimo że jest ona droższa od rosyjskiej. Pod znakiem zapytania pozostaje uczestnictwo Serbii w projekcie gazociągu „Potok Turecki”, który obecnie prowadzi z Rosji tylko do Turcji i Bułgarii. Prezydent Aleksandar Vučić podczas uroczystego otwarcia projektu w Stambule na początku 2020 roku oświadczył, że Serbia dołączy do sieci w maju lub wrześniu bieżącego roku, co jeszcze nie nastąpiło, a po Porozumieniu z Waszyngtonu okaże się, czy to się ostatecznie wydarzy. Serbia zobowiązuje się również nie korzystać z chińskiej technologii 5G, chociaż prezydent Vučić zaledwie pół roku temu wysłał list do prezydenta Chin nazywając go "bratem Xi", któremu przysiągł "stuletnią i stalową przyjaźń". Z drugiej strony, najbardziej kontrowersyjnym w opinii publicznej zapisem z Porozumienia jest ten, zgodnie z którym Serbia zgadza się przenieść swoją ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy. To stoi w sprzeczności z decyzjami i interesami UE, do której przynajmniej deklaratywnie Serbia dąży, ale jest także sprzeczne z interesami państw arabskich, Turcji, Rosji, która również nie uznaje Jerozolimy za stolicę Izraela.Niemniej jednak, otwartym pytaniem pozostaje, czy postanowienia Porozumienia nie są tylko kontynuacją już istniejącej tendencji zmiany kursu serbskiej polityki wobec najważniejszego dotychczasowego strategicznego partnera – Rosji? Na przykład, stopniowe napięcie w relacjach z Rosją można było zaobserwować wiosną roku 2020, po wybuchu pandemii COVID-19, kiedy w prorządowych mediach nadzwyczaj silnie podkreślano przybycie chińskich lekarzy i sprzętu do Serbii, podczas gdy podobna pomoc z Rosji w mediach była minimalizowana. Kolejna przykra informacja dla Moskwy pojawiła się na początku sierpnia 2020 roku, kiedy ogłoszono, że Serbia kupuje z Chin system rakietowy obrony powietrznej FK-3. Wówczas prorządowe media rosyjskie nie kryły rozczarowania, że ​​Serbia nie zamówiła rosyjskiej broni z systemu S-300. Uważa się, władze serbskie w ten sposób wysłały sygnał Moskwie, że Serbia nie jest skazana wyłącznie na dostawy rosyjskiej broni. Kolejnym sygnałem dla Moskwy była podpisana 27 sierpnia 2020 roku przez władze Serbii deklaracja UE (z 11 sierpnia 2020 roku) w sprawie wyborów prezydenckich na Białorusi, w której stwierdzono m.in., że "wybory nie były ani wolne, ani uczciwe". Wystarczy przypomnieć, że prezydent Rosji bezkompromisowo popiera prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę i publicznie udziela mu poparcia. We wrześniu 2020 roku, dzień przed rozpoczęciem ćwiczeń wojskowych "Bractwo Słowiańskie 2020" na Białorusi, Serbia zrezygnowała z uczestnictwa w nich. To tradycyjne trójstronne rosyjsko-białorusko-serbskie ćwiczenia wojskowe odbywające się regularnie od roku 2015 na przemian w państwach uczestniczących. Władze Serbii tłumaczyły swoją rezygnację naciskami z UE, która nie aprobuje współpracy z władzami białoruskimi w związku z kwestionowaną legalnością wyborów prezydenckich w tym państwie.Podsumowując. Porozumienie waszyngtońskie, zawarte za pośrednictwem strony trzeciej – Stanów Zjednoczonych, jest prawnie wiążącym dokumentem, na mocy którego Serbia pośrednio, ale de iure uznała niepodległość Kosowa (punkt 15: w ciągu roku od daty podpisania porozumienia Kosowo może zwrócić się do ONZ o możliwość przystąpienia do tej organizacji bez sprzeciwu Serbii). Nie ulega wątpliwości, że Porozumienie wpisywało się w rolę kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, mającej na celu zapewnienie mu kolejnej kadencji. Niemniej, ten akt dyplomatyczny z pewnością zmienia sytuację geopolityczną na Bałkanach Zachodnich. Nowa matryca geopolityczna zaprojektowana przez administrację amerykańską zmniejsza wpływy UE w regionie, zwłaszcza Niemiec i Francji, które będą musiały polegać w dużej mierze na Stanach Zjednoczonych w swoich dalszych działaniach w regionie.A co z Serbią? Czy rzeczywiście jakościowo wzmocniła swoje położenie geopolityczne po podpisanym porozumieniu?Zantagonizowała Rosję godząc się na dywersyfikację energetyczną (punkt 8 Porozumienia), co może stanowić duże wyzwanie dla Serbii ze względu na fakt, że Rosja ma większościowy udział w serbskim monopoliście energetycznym NIS (Nafta Industrija Srbije)Zantagonizowała Chiny ze względu na zakaz korzystania z chińskiej technologii telekomunikacyjnej (punkt 9 Porozumienia)Zantagonizowała Iran godząc się na uznanie Hezbollahu za organizację terrorystyczną (punkt 14 Porozumienia)Zantagonizowała Unię Europejską godząc się na przeniesienie ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy (punkt 16 Porozumienia).Pozostaje więc pytanie na ile coraz bardziej otwarta polityka proamerykańska zdoła zrekompensować powyższe antagonizmy? Na ile możliwe będzie utrzymywanie polityki neutralności wojskowej po Porozumieniu waszyngtońskim? Czy w obliczu nowej wyłaniającej się rzeczywistości geopolitycznej na arenie globalnej (szczególnie w nowej po-Covidowej odsłonie) warto stawiać na Stany Zjednoczone? I w końcu, na ile obecna polityka zagraniczna Serbii jest rzeczywiście do końca przemyślana, a nie jest wyrazem ad hoc podejmowanych decyzji przez mniej lub bardziej dyletanckich polityków?Wydaje się, że Porozumienie z Waszyngtonu stawia więcej pytań niż udziela odpowiedzi dla Serbii i regionu.

Nota

Kryzys migracyjny w Bośni i Hercegowinie A.D. 2020

26.10.2020

Bośnia i Hercegowina (BiH) ze swoimi częściami składowymi – Republiką Serbską i Federacją Bośni i Hercegowiny, od 1995 roku pozostaje w stanie zamrożonego konfliktu.Wybuch nowego konfliktu, choć mało prawdopodobny, wciąż jest potencjalnie możliwy. Powoduje to niepewność, która znacznie komplikuje reakcję na sytuacje kryzysowe, szczególnie z nasilający się od lat kryzys migracyjny. System polityczny państwa, jak i jego podział administracyjny, de iure istniejący w obecnym układzie od podpisania Porozumienia Pokojowego z Dayton w 1995 roku, powoduje, że rząd centralny nie ma pełnej kontroli zarówno nad swoimi granicami zewnętrznymi, jak i regionami wewnątrz państwa. Dzieje się tak dlatego, że konstytucja państwa (jednocześnie będąca częścią integralną Porozumienia Pokojowego w postaci aneksu IV tegoż Porozumienia) pozwala na funkcjonowanie systemu, który został spleciony siecią swoistych etniczno-politycznych „feudów” (serbskiego, chorwackiego i muzułmanów bośniackich), gdzie kilku „wodzów” próbuje zachować swoje dobra i pozycje w tym zdecentralizowanym państwie. Co więcej, państwo to obecnie stoi przed bardzo poważnymi wyzwaniami, które niosą ze sobą kryzys migracyjny i tegoroczna pandemia Covid-19.Z obecnością migrantów BiH boryka się od roku 2015. Sytuacja początkowo określana jako „wyzwanie dla władz” stopniowo przerodziła się w sytuację kryzysową, z jaką teraz mamy do czynienia. Według raportu Komisji Europejskiej z października 2020 roku, w BiH znajduje się około 10.000 migrantów potrzebujących schronienia i dostępu do podstawowych środków pozwalających przetrwać nadchodzącą zimę. Około 6.500 z nich mieszka w ośrodkach dla migrantów finansowanych przez UE, a około 3.500 nadal śpi na otwartej przestrzeni. Biorąc pod uwagę spodziewany wzrost liczby migrantów przed zimą oraz w kontekście nasilenia się pandemii Covid-19, raport KE wskazuje na niebezpieczeństwo wystąpienia kryzysu humanitarnego. Jednocześnie podkreślić należy, że według szacunków lokalnych władz, liczba migrantów jest przynajmniej trzykrotnie większa niż sugeruje to raport KE.Migranci rozlokowani są na obszarze unsko-sanskiego kantonu (Unsko-Sanski kanton USK) leżącego tuż przy granicy z Chorwacją i regularnie próbują w sposób zorganizowany przedostać się do Chorwacji. Uniemożliwiają im to służby graniczne BiH oraz ich odpowiednik po stronie chorwackiej. Często dochodzi do przepychanek, zdarzają się ranni.Migranci jako problem w BiH „rozgrywani” są przez trzy czynniki:Zauważalne jest w dużej mierze nieprofesjonalne i tendencyjne informowanie o stanie na granicy zarówno przez chorwackie środki przekazu, jak i te w BiH. Pozostające pod kontrolą partii politycznych media w BiH (przede wszystkim gazety: Avaz, Glas Srpske itd. oraz portale internetowe: 24sata.info, bljesak.info, bosnjaci.net, factor.ba, glassrpske.com itd.) często publikują niesprawdzone informacje zgodnie z oczekiwaniami swoich sponsorów politycznych. Ogromna większość reportaży czy nowości na temat migrantów w BiH dotyczy informacji o pijaństwie i narkomanii wśród migrantów, gwałtach na kobietach (mimo, że zanotowano tylko kilka faktycznych), włamaniach do opuszczonych domów i generalnie bardzo niepewnej sytuacji bezpieczeństwa dla lokalnej społeczności w takich miastach jak Bihać, Cazin, Velika Kladuša.Mamy też populistycznych polityków przeważnie o proweniencji prawicowej, którzy sytuację pojawienia się migrantów od początku oceniają jako „wielki kryzys i zagrożenie”. Wątek migrantów jest zauważalny podczas kolejnych kampanii wyborczych (także nadchodzących w listopadzie 2020 roku wyborów samorządowych). Opinie polityków podchwytywane są przez ww. media i w ten sposób dokonuje się skutecznej dehumanizacji migrantów w opinii publicznej. Sytuacja ta ma miejsce nawet wśród muzułmańskiej populacji stanowiącej zdecydowaną większość mieszkańców kantonu USK (mimo, iż zdecydowana większość imigrantów to także wyznawcy islamu). Warto również wspomnieć o regularnym pojawianiu się różnych „teorii spiskowych” związanych z migrantami. Z jednej strony prezydent Republiki Serbskiej (RS), Milorad Dodik twierdzi, że zwiększająca się ostatnio liczba migrantów świadczy o planie, aby przy faktycznej i coraz szybszej depopulacji obszarów zachodniej BiH związanej z ekonomiczną migracją w kierunku państw Europy Zachodniej, od nowa zaludniać obszary przygranicznych kantonów w Federacji BiH. Występuje on jako „obrońca” terytorium Republiki Serbskiej, ponieważ władze tej części BiH zakazały zatrzymywania się migrantom w RS. Z drugiej strony, podobnej argumentacji używają niektórzy dość wpływowi przedstawiciele boszniackiej/muzułmańskiej prawicy, jak Fatmir Alispahić z Tuzli czy Sven Rustempašić z Sarajewa. Twierdzą oni, że ma miejsce „wymiana” ludności z białej muzułmańskiej na kolorową muzułmańską w BiH (nawiązują do faktu, że migranci są pochodzenia arabskiego, irańskiego, pakistańskiego lub z obszarów Afryki Subsaharyjskiej). Oczywiście, są to na razie narracje o stosunkowo marginalnym znaczeniu. Niemniej jednak, pamiętając o wrażliwej gospodarczo-politycznej sytuacji w BiH (a szczególnie w Federacji BiH), potencjalnie może zaistnieć sytuacja, w której dotychczas przychylne migrantom lokalne społeczności muzułmańskie zobaczą w grupie migrantów kozła ofiarnego. Mimo otrzymanej przez BiH pomocy finansowej na budowę infrastruktury związanej z migrantami na obszarach kryzysowych (szczególnie ze strony Unii Europejskiej), lokalne społeczności wcale nie odczuwają, że mają jakiekolwiek wsparcie władz (a tym bardziej finansowe, wręcz podejrzewają, że środki te zostały rozkradzione). Tym tematem zajmują się często lokalne środki masowego przekazu (jak na przykład, Radio-Televizija Unsko-Sanskog Kantona RTV USK). Na razie trudno stwierdzić, czy te podejrzenia są prawdziwe, niemniej brak skuteczności w działaniach władz (szczególnie centralnych) jest ewidentny. Nie trzeba podkreślać, że taka atmosfera generalnie nie sprzyja uspokajaniu sytuacji.Kolejnym czynnikiem, bardzo istotnym w opanowaniu sytuacji migrantów w BiH, są przemytnicy, a właściwie cały łańcuch przemytniczy, który rozciąga się przez państwa regionu, od Grecji aż po BiH i dalej. W niektórych przypadkach w łańcuchu znajdują się skorumpowani członkowie służb granicznych, policjanci itd. mający wieloletnie doświadczenie i znający taktykę współpracy z przemytnikami.Na podstawie dostępnych danych można wywnioskować, że ewidentne jest wzajemne powiązanie powyższych trzech czynników. Z kolei, Serbia i Grecja nadzwyczaj sprawnie i szybko przerzucają migrantów do Bośni i Hercegowiny. Rzeka Drina jako granica między Serbią a Republiką Serbską (Bośnia i Hercegowiną) jest pełna nienadzorowanych miejsc, które łatwo wykorzystać do nielegalnego przekroczenia granicy. Poza tym, wskazać należy na ogromne różnice w liczbach migrantów wchodzących do Serbii a oficjalną liczbą migrantów pozostających w Serbii. Pytanie brzmi: gdzie jest reszta? Na przykład, formalnie irańscy turyści nie potrzebują wiz, aby przebywać w Serbii. Szacunki wywiadu BiH wskazują, że w okresie ostatnich 2-3. lat przez belgradzkie lotnisko Nikola Tesla „przewinęło się” ponad 10.000 osób z irańskimi paszportami. Ogromna większość z nich po nie dłużej niż 48. godzinach znalazła się w BiH. Jednocześnie władze Serbii unikają readmisji. Podobna sytuacja (czyli „ekspresowe” zorganizowane przerzucanie migrantów) jest na szlaku prowadzącym z Grecji, Albanii/Macedonii Północnej przez Czarnogórę do BiH. Słowem, BiH pozostaje punktem swoistej koncentracji migrantów (Chorwacja zamknęła dla nich granicę, wcześniej zrobiły to również Węgry w 2015 roku) i dlatego potencjalnie może stać się punktem zapalnym problemu migrantów na całym szlaku bałkańskim (tym bardziej, jeżeli pamiętamy o trudnej sytuacji gospodarczej i permanentnej destabilizacji politycznej w tym państwie i pandemii Covid-19, która tylko pogorszy sytuację). Tranzyt migrantów przez Bałkany Zachodnie nadal pozostaje jedyną półotwartą ścieżką dla masowego napływu migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Według danych ONZ, 80% z prawie 1 mln uchodźców, którzy schronili się w Niemczech w 2015 roku, przeszło szlakiem bałkańskim i początkowo zarejestrowało się w Centrum Uchodźców w Preszewie w południowej Serbii przy granicy z Macedonią Północną (w liczbie 600.000) lub ominęło go i przedostało się przez Bośnię i Hercegowinę do Chorwacji i potem do UE.Można zatem przewidywać, że rozwój wydarzeń w sprawie migrantów w BiH będzie zależeć od następujących czynników:częstotliwości kolejnych fal migracyjnych i liczby migrantów;poziomu współpracy instytucji bezpieczeństwa i innych instytucji państwowych, biorąc pod uwagę permanentną fragmentaryzację systemu bezpieczeństwa w BiH;skutecznego zapewnienia niezbędnych warunków pobytu migrantom już będących na terytorium BiH;poważniejszego zaangażowania organizacji międzynarodowych zajmujących się sytuacją migrantów.Reasumując, stwierdzić należy, że sytuacja kryzysowa związana z migrantami stanowi bardzo poważne wyzwania dla zapewnienia sprawnego funkcjonowania państwa i być może jego dalszego istnienia w obecnym kształcie. Konieczne jest większe zaangażowanie aktorów zewnętrznych (szczególnie Unii Europejskiej), ale na innych zasadach niż dotychczas. Pamiętajmy, że od wielu lat UE promuje ideę lokalnego zarządzania kryzysami, niemniej doświadczenie BiH pokazuje, że koncentrowanie się na szczeblu lokalnym doprowadza do dalszej konsolidacji skorumpowanych lokalnych elit, a wręcz klanów politycznych. Biorąc pod uwagę brak jakiejkolwiek realnej alternatywy lub wyzwania dla stanu „etniczno-politycznej hibernacji”, który jest celem samym w sobie, bieżące groźne wyzwania, jakimi są kryzys migracyjny (oraz ostatnio pandemia), mogą dać z jednej strony pewien impuls do koniecznych reform w celu usprawnienia funkcjonowania państwa. Z drugiej zaś strony, zupełnie nieprzewidywalne konsekwencje obecnej sytuacji mają potencjał do przyspieszenia dysolucji państwa i w efekcie stworzenia nowej rzeczywistości geopolitycznej na półwyspie bałkańskim. Niestety, dotychczasowe doświadczenia i obecna rzeczywistość udowadniają, że państwo Bośni i Hercegowiny nie jest samodzielnym aktorem i nie jest w stanie o własnych siłach decydować o powyższych scenariuszach. Ponadto, wyraźnie widać, że niefunkcjonalne państwo niezdolne do rozwiązywania wyzwań, jakim jest problem migracyjny pozostaje tylko przedmiotem danego problemu. Dokładnie to jest przypadkiem BiH A.D. 2020.

Nota

Czarnogórski konflikt o Cerkiew – autokefalia, czyli problem tożsamości i państwowości

28.07.2020

W ostatnich miesiącach Czarnogórą wstrząsają demonstracje wielu dziesiątek tysięcy protestujących obywateli Czarnogóry, organizowane we wszystkich większych miastach tego małego europejskiego państwa.Bezpośrednim powodem protestów było uchwalenie przez czarnogórską Skupsztynę (parlament) 26 grudnia 2019 roku nowej "Ustawy o wolnościach religijnych", a dokładniej, jej części dotyczącej kwestii własności majątku kościelnego w Czarnogórze. Mamy tu jednak do czynienia z kilkoma poziomami sporu, z których spór o własność jest tylko pierwszym i inicjującym inne.Pierwszym zatem poziomem sporu jest spór prawny, w którym pojawia się pytanie o to, kto jest właścicielem obszernych dóbr i nieruchomości używanych przez Serbską Cerkiew Prawosławną (SCP) w Czarnogórze. Zwolennicy danej ustawy uważają, że wszystko to, co nie zostało udokumentowane jako własność Cerkwi przed 1918 rokiem, automatycznie staje się własnością państwa. Przeciwnicy ustawy zaś twierdzą, że są to dobra i nieruchomości, które były przekazywane Serbskiej Cerkwi Prawosławnej przez władców lub zamożną szlachtę jeszcze od czasów średniowiecza, więc domaganie się obecnie odpisów z ksiąg wieczystych tych majątków jest iluzoryczne.Kolejnym poziomem sporu jest poziom historyczny. Obecnie w Czarnogórze istnieją dwie cerkwie. Z jednej strony jest to Serbska Cerkiew Prawosławna z jej metropolią czarnogórsko-primorską uznająca patriarchę w Belgradzie. Posiada ona status Cerkwi kanonicznej, czyli cieszącej się uznaniem ze strony innych Cerkwi (instytucja zbliżona do uznania międzynarodowego). Z drugiej zaś strony, istnieje Czarnogórska Cerkiew Prawosławna (CCP) założona w 1993 roku. Z punktu widzenia prawa kanonicznego nie jest ona uznawana za autokefaliczną, czyli niezależną. Ma jednak poparcie obecnego państwa czarnogórskiego. Uzasadniając swoje dzisiejsze dążenie do niezależności, CCP powołuje się na faktyczną autokefalię Cerkwi czarnogórskiej ustanowionej za czasów okupacji przez Imperium Osmańskie w XVIII wieku, niemniej utraconej zjednoczeniem z Serbską Cerkwią Prawosławną po powstaniu Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców w 1918 roku. Dzisiaj, obie Cerkwie uważają się za spadkobierców średniowiecznej Czarnogórskiej Cerkwi Prawosławnej i jej dóbr w Czarnogórze. Faktem jest jednak, że CCP ma bardzo ograniczony obszar oddziaływania, słowem, pełni posługę jedynie w kilku kaplicach w Cetyniu i jednej cerkwi w Kotorze. Niemniej jednak domaga się prawa do wszystkich cerkwi i klasztorów na terytorium Czarnogóry, jakie są obecnie własnością SCP. CCP w swoim działaniu otrzymuje pełne poparcie obecnej władzy Czarnogóry z prezydentem Milo Djukanoviciem na czele.Ostatnim, ale nie mniej ważnym sporem, jest spór o tożsamość. Władze czarnogórskie uważają, że Serbska Cerkiew Prawosławna neguje istnienie, odrębnej od serbskiej, tożsamości czarnogórskiej oraz odrębność narodu czarnogórskiego. Tym samym SCP podważa prawo do istnienia niepodległej i niezależnej Czarnogóry. Traktuje to jako kontynuację tzw. wielkoserbskiej polityki wobec Czarnogórców i Czarnogóry prowadzonej przez Serbię przynajmniej od roku 1918. Kwestia ta podnoszona była również podczas referendum niepodległościowego w Czarnogórze 21 maja 2006 roku i według władz czarnogórskich została rozstrzygnięta poprzez ogłoszenie niepodległości w dniu 3 czerwca 2006 roku.Komentarz:Władze Czarnogóry próbują wzmocnić swoją legitymację oraz suwerenność i stabilność państwa, między innymi poprzez utworzenie autokefalicznej Cerkwi Czarnogórskiej, na której państwo mogłoby polegać. Słowem, mamy do czynienia z politycznie umotywowaną próbą ustanowienia autokefalii. Stronami sporu są obecny prezydent Czarnogóry Milo Djukanović, pozostający nieprzerwanie u władzy od 1988 roku były komunistyczny aparatczyk, wraz z koalicją partii skupioną wokół jego Demokratycznej Partii Socjalistów (DPS) jako dominującej siły politycznej [rozpoczęli oni proces tworzenia autokefalicznej CCP ("Ustawa o wolnościach religijnych" została przyjęta z ich inicjatywy)], oraz, z drugiej strony, Serbska Cerkiew Prawosławna walcząca o utrzymanie statusu quo. Mimo, że istnieją próby Djukanovicia i DPS oskarżania Serbii (i pośrednio nawet Rosji) o podżeganie sporu, wydają się one być pozbawione podstaw. Serbia nie jest stroną sporu, a jej umiarkowana, ale i oczekiwana przychylność wobec stanowiska SCP w sporze, nie powinna być uznawana jako zarzut. Po stronie SCP opowiadają się czarnogórskie proserbskie partie opozycyjne skupione wokół Frontu Demokratycznego (FD) Andriji Mandicia.CCP opiera swoją aspirację do autokefalii na, jak mówią, autokefalii Cerkwi Czarnogórskiej istniejącej do 1918 roku, kiedy to Czarnogóra przestała istnieć jako niezależne państwo i stała się częścią Królestwa SHS - później Królestwa Jugosławii. Pamiętać należy jednak o tym, że aby uzyskać status autokefalii, nie wystarczy, aby Cerkiew była niezależna w tym sensie, że nikt nie ingeruje w jej działalność, ale musi także być w stanie samodzielnie konsekrować swoich biskupów. CCP nigdy nie była w stanie tego zrobić i tym samym niejako odbudowywać się od wewnątrz. Uzasadnionym jest zatem główny argument Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, że CCP nigdy de facto nie była autokefaliczna.Historycznie rzecz ujmując, ustanowienie autokefalii bardzo często ma wymiar polityczny. Z wielowiekowej tradycji prawosławia można wywnioskować, że ilekroć powstawało państwo narodowe, prędzej czy później kończyło się to ustanowieniem autokefalii. Ostatnio z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku Ukrainy lub Macedonii Północnej. Tamtejsze Cerkwie opowiadają się za autokefalią wbrew woli Cerkwi macierzystych (odpowiednio rosyjskiej i serbskiej). Podstawową kwestią jest podkreślenie, by nie mieć najmniejszych wątpliwości, że mamy do czynienia z naprawdę odrębnymi narodami. W przypadku Ukrainy i Macedonii Północnej wielu uważa, że ​​tak dokładnie jest. Kwestia istnienia odrębnego narodu czarnogórskiego rodzi wiele kontrowersji. Zarówno w Serbii, jak i w Czarnogórze jest wielu, którzy uważają, że tożsamość czarnogórska jest tożsamością regionalną, a nie narodową, a Czarnogórcy są częścią „korpusu etnicznego” narodu serbskiego.Jeżeli państwo Czarnogóry wspiera proces tworzenia tożsamości narodowej i państwowej poprzez udzielanie poparcia dla autokefalii, musi mieć świadomość, że ustanowienie tej tożsamości jest możliwe tylko przy jednoczesnym pogłębianiu już istniejących i niebezpiecznych podziałów w społeczeństwie. Kontynuacja takiej polityki będzie miała swoją cenę. Ewentualne zwycięstwo, wydaje się, byłoby zwycięstwem pyrrusowym. Zamiast wzmocnienia państwa zwiększyłoby tylko napięcia w społeczeństwie. Pamiętajmy, że 28% mieszkańców Czarnogóry określa się mianem etnicznych Serbów, a raptem 44% ogółu mieszkańców tego państwa to Czarnogórcy, którzy, z kolei, w ogromnej większości deklarują swoją przynależność do Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, uważając za swój język macierzysty język serbski. (Nie pozostaje bez znaczenia fakt, że około 1/4 reszty obywateli to mniejszości: Albańczycy, Chorwaci, muzułmanie bośniaccy, Turcy i inni).Należy także odnotować ostatnie wydarzenia mające miejsce podczas pandemii Covid-19, podczas których władze Czarnogóry organizowały aresztowania wielkich przeciwników wspomnianej "Ustawy o wolnościach religijnych" - najpierw metropolity SCP Amfilohija, a następnie episkopa (biskupa) Janikija, także z SPC. W sposób oczywisty próbowano politycznie wykorzystać członkostwo Czarnogóry w NATO i po cichu, z naruszeniem krajowych i międzynarodowych norm prawnych, konfiskować własność SCP. Niestety, działania te mogą doprowadzić do ponownego skupienia uwagi na Bałkanach Zachodnich w kontekście nowej destabilizacji regionu i potencjalnego wybuchu nowych konfliktów.

`